Szwajcaria. Powrót

Cztery lata temu we Włoszech nie wiedzieliśmy jeszcze, że to nasza ostatnia wyprawa przed życiową przerwą. Gdy na świat wystrzeliły bobasy i dość szybko wsiadły do przyczepy rowerowej, tliły się w nas bohaterskie plany – taaa, pojedziemy w następne wakacje, taaa, jak już będą chodzić będzie łatwiej, taaa, jak już odpieluchujemy… Nie w tej bajce. W tym roku jednak nie wytrzymaliśmy. To co ojciec? Dajemy nogi!

Po nocy w szwajcarskiej trawie, na szwajcarskiej ławce, pod szwajcarskim lasem, przed szwajcarską winnicą i dech (a raczej deszek) zapierającym widokiem, siedzę sobie ja, matka-uciekinierka i patrzę na już spakowane rowery, gotowe do dalszej drogi. Dziewicza noc na wschodnich przedmieściach Bazylei za nami. Przez ten krótki czas od wylotu zdążyliśmy przejść chrzest ofiarny. Wystarczy, że gdzieś się razem ruszymy, a przygody nas dosłownie oblepiają. Jedziemy bez wiekszych planów. Ważne, by nogi podawały, rower był sprawny, namiot i śpiwory gładko wchodziły do sakw, nawigacja nie zawieszała się częściej niż raz dziennie. Kasa, ładowarki, jedzenie i samowystarczalność. Tym razem naprawdę się postarałam zapewnić zdrowy prowiant, aby przygotować ciepłą kolację. Pech chciał, że zabrali nam butlę z campingasem, którą włożyliśmy do luku z rowerami, czego wcześniej nie doświadczaliśmy. Trudno. Trzeba kupić. Jeździliśmy po Bazylei i…wszystkie turystyczne sklepy zamknięte. Sobotnie popołudnie to już czas odpoczynku. Kupiliśmy za to mapę za 20 CHF, bo pomyślałam, że na miejscu będą dokładniejsze. Błędnie myślałam. Do tego nazwy nie pokrywają się z tymi w nawigacji. Ach…przeżyjemy. Jedziemy w końcu, by być.
Owsianka smakuje również na zimno zalana dzień wcześniej lokalną źrodlanką.

Pora ruszać. Dzisiaj ruiny Augusta Raurica i dalej na wschód w kierunku Baden. Nie wiem, jak to będzie z moim pisaniem, brakuje na to czasu w tej całkiem nowej perspektywie. Może kilka zdjęć raz na jakiś czas i współrzędne prześlemy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Alpy włoskie 2014. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Szwajcaria. Powrót

  1. Jacek pisze:

    Gaz do samolotu ? Jesli tak to okrutna nieodpowiedzalnosc .Jeden samolot rozbili sie nad Ever Glade’s nad Florida a to byly butle po tlenie nie latwopalne jak to co Wy mieliscie.
    Jesli Ludzie wkladaja takie rzeczy to rzeczywiscie strach latac.
    Takie butle moga szybko wycieknac lub explodowac pod zmianami cisnienia.Moja przerzutka Rohloff zawsze jest troszke mokra po przewozce w doku a przeciez jest szczelna.Tak tez mowi instrukcja.Rozpisalem sie bo ,kiedys latalem bardzo duzo( praca) i samoloty byly opozniane ,ze wzgledu na np baterie przwewozone w check in baggage.
    Dobrze ,ze Wam zabrali te butle ,bo lubie czytac Wasze reportaze
    :)

  2. qtonka pisze:

    No tym razem nie zgrzeszyliśmy rozsądkiem. W takim razie kilka razy lecielismy na własnej bombie…

  3. Jacek pisze:

    Ha ,ha Tacy mlodzi pirotechnicy:)

Dodaj komentarz